piątek, 16 listopada 2012

Niekończąca się powieść


 Witam. Dzisiaj przedstawię dziewczynę z marzeniami wielkimi i kolorowymi, które najchętniej wydałaby we wspaniale pachnącej nowością książce. Być może jest przyszłą Joanne K. Rowling, kto wie. Jednak najpierw muszę z nią porozmawiać. A do tego trzeba się zebrać. Na razie jedynie siedzę i rozmyślam, o co zapytam najpierw. A może powiem cześć i pozwolę rozmowie się toczyć. Co bym chciała usłyszeć? Może wszystko od początku. Skąd się wzięło przekonanie, że pisanie jest właśnie tym najlepszym sposobem na życie, że to jedyne, co przyniesie spełnienie i spokój. A może to zajęcie jest niczym romans, kochane i znienawidzone zarazem. Cóż, przekonać się o tym mogę jedynie pytając.
 Teraz- mówię- usiądźmy i porozmawiajmy.
 Obie kręcimy się troszkę bez celu po pokoju, ale to chyba taki rytuał. Do wszystkiego trzeba wyczuć moment, do rozmowy widocznie też. W końcu siadamy. Nadine, bo tak się nazywa moja bohaterka siada obok i na moje trywialne pytanie -Czy możesz zacząć od początku?- zaczyna opowiadać.
Dowiaduję się, że do pisania zainspirował ją pomysł siostry, która ze względu na to, że nie chciało jej się czytać całego, jednego z tomów Harry'ego Potter'a, postanowiła przeczytać pierwszy i ostatni rozdział. Resztę natomiast chciała napisać sama, czego wspólnie z moją rozmówczynią nie możemy do końca pojąć. Jednak wtedy skłoniło to Nadine do refleksji, dlaczego samej nie mogłaby czegoś takiego spróbować? Czegoś stworzyć?- To było jak olśnienie, nagle do mnie dotarło, że nigdy mi coś takiego nie przyszło do głowy! Miałam zaledwie 10, no, może jeszcze 9 lat. - Inspirację znalazła w dziecinnej grze komputerowej „Julia, powrót do przeszłośći”, na podstawie której swoim opowiadaniem zapisała cały zeszyt w grubej okładce. Swoje pierwsze dzieło miało nawet pewnego zagorzałego czytelnika, a raczej słuchacza. -Czytałam ją mamie- mówi Nadine, śmiejąc się. Dla mnie jest to niezwykle urocze.
Tymczasem, gotujący się ryż przerywa nam rozmowę i prawdę mówiąc to bardzo dobrze, bo moja ręka potrzebuje chwili wytchnienia. Tak, piszę w zeszycie, nie od razu na laptopie, to ma taki urok. To, że nie musimy od razu ze wszystkim oddawać się technice. Za to mogę zamknąć laptopa, wyciszyć telefon i skupić się na mojej bohaterce, przenieść się do życia kogoś innego i postarać się to ładnie ująć w słowa. Przemyka mi jeszcze przez myśl tylko jedna rzecz... pisząc w laptopie byłoby to bardziej ekologiczne. Tak, te moje przemyślenia. Postanawiam tym razem to jednak zignorować by nie wchodzić w skrajności, wybaczcie. Nadine wraca i możemy kontynuować.
 Pierwszy zeszyt był zapełniony jednak zakończenia nadal nie było. Wtedy nadeszły wątpliwości, myśli, że może to nie to, że nie potrafi, nie jest wystarczająco dobra. Myślę, że każdy ma takie chwile, w każdej dziedzinie. Myśl o pisaniu nie dawała jednak spokoju trzynastoletniej wtedy dziewczynie. Inspirując się „Harrym Potterem” i „Sabriną, nastoletnią czarownicą”, napisała dwutomową powieść „Wloty i upadki nastoletniej wariatki”. Aż sama widzę, jak na jej usta ciśnie się komentarz. Żenujący tytuł- mówi. No nie wiem, całkiem normalny, ale to taka moja opinia. Treść zawarta była w dwóch zeszytach. Pierwsza część została napisana w całości, druga... niestety, znowu bez zakończenia. Wszystkie zapiski wylądowały w szufladzie, gdzie leżakują do dziś. Po raz kolejny moja bohaterka doszła do wniosku, że mimo że pociąga ją to zajęcie niesamowicie, to po prostu się do tego nie nadaje. Ciągle myślałam, że są ode mnie lepsi, że się nie nadaję, że to, co robię jest głupie- mówi. Oczami wyobraźni widzę tą dziewczynę, bardzo młodą, z głową pełną marzeń i tęsknot, być może trochę naiwną, jak każda z nas w tym wieku i pełną wątpliwości. Chwilami nie pewną siebie. Widzę jak się miota, jak chce i nie chce. Być może boi się opinii. Pisze i zaraz się poddaje. Daje temu poczekać, odleżeć w szufladzie. Ale zaraz myślę sobie, że dobrze, ma czas na dojście do tego, czy to jest naprawdę to i na zdobycie wiary w swoje możliwości.
Ale po kolei. Wróćmy do rozmowy. Po porzuceniu pomysłu ukończenia „Wzlotów i upadków (..)” Nadine długo poszukiwała pomysłu na siebie, na swój styl. W jej głowie zaczęła powoli kiełkować myśl o niebie. Zaczęła w głowie układać swoją wizję nieba. Pomysły starała się spisywać na kartkę. Miała miliony nigdy nie dokończonych prób opowiadań. W końcu, gdy nadeszło liceum rozkręciła się na całego ze swoim zafascynowaniem niebem, aniołami. Fascynowało mnie życie pozagrobowe. Zaczytywałam się w książkach na ten temat by później móc sobie myśleć „tak właśnie mogłoby tam być”. To była taka miła odskocznia od codziennego życia.- mówi, wierząc w to, że gdyby wtedy tak długo nad tym nie pracowała, to być może coś by z tego było. No tak. Bo nie było. Gdy pomysł zaczął się klarować i wszystko nabierało sensu, moja rozmówczyni zaczęła pisać powieść. Jednak zmęczyłam materiał i nigdy nic z tego nie wyszło- mówi z rezygnacją. No tak, niejedna osoba po prostu w tym momencie by tym wszystkim rzuciła i zajęła się czymś innym. Ciągle nie móc skończyć dzieła, autor zazwyczaj poddaje się swoim myślom o niepowodzeniu i ogólnej beznadziei rzucając się w wir bardziej przyziemnego życia, tracąc swoją iskierkę wiary w sukces i ląduje sfrustrowany w jakiejś firmie, bez większych ambicji. Ale nie Nadine. Zarzuciła pomysł kolejnej powieści, ale od razu zabrała się za pisanie opowiadania. Chciałam mieć odskocznię, odpocząć od tamtego pomysłu, może nabrać do niego dystansu- opowiada krojąc sałatkę. Tak, rozmawiając zdążyłyśmy przenieść się do kuchni, gdzie przygotowywany jest obiad.
W połowie liceum zaczęła pisać opowiadanie, które przerodziło się w powieść. Trzy lata zajęło napisanie całości. Wiele wersji, wiele nerwów, jeszcze więcej czasu. Ale efekt jest- słowo „koniec”. To jest to, do czego dążyła przez większość czasu. Zacząć i skończyć. I udało się. Tytuł powieści to „Pudrowe cukierki”, jak się dobrze rozejrzycie w sieci to możecie coś na ten temat znaleźć. Powieść dokończona, jednak Nadine czuje brak satysfakcji. Pustka, koniec, to słowo zaczyna ją prześladować. Poczucie, że robi coś na nic, bo powstało coś, z czego nie była do końca zadowolona. I ciągle widzi to słowo- „KONIEC”- Muszę zacząć coś nowego...

 Przyznaję, że sama przeprowadziłam tą rozmowę już jakiś czas temu i nie miałam nadmiaru czasu aby się nią zająć i edytować ją. Jednak myślę sobie teraz, że to dobrze, bo mogę dopisać jeszcze małą część. Ponownie siedzę z Nadine i z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że ta dziewczyna nigdy się nie podda i po przeczytaniu tego całego tekstu można to z łatwością wywnioskować.
-Co teraz robisz? - pytam
-Wyżywam się artystycznie na blogu (link! bo ma być mrucznie), kończę następną powieść. Założyłam sobie, że powstanie w trzy miesiące i jestem na dobrej drodze ku temu. Znalazłam sobie kolejne marzenie do którego realizacji dążę.- odpowiada
-Czyli historia z pisaniem to nie jest jeszcze zamknięty rozdział?
-Nie i podejrzewam, że nigdy się nie skończy, ponieważ cały czas coś każe mi siedzieć i stukać w klawiaturę komputera mimo, że mi się nie chce. Muszę siedzieć i pisać, bo to jest dla mnie jak oddychanie, bez tego mnie nie ma, bez tego nie mogę żyć.- wyznaje
-A zdradzisz tytuł?
-”Nocna owsianka”
-Ciekawe...- liczę na to, że rozwinie swoją myśl...
-Z założenia jeden posiłek, taki jak nocna owsianka miała za zadanie łączyć trzy studentki. W tym momencie jest to jednak coś więcej, jakby metafora, ale jeśli powiem czego to ominie was cała zabawa...- odpowiada tajemniczo.

 Wielokrotnie byłam świadkiem tego, w jakich bólach rodziły się kolejne strony. Nie powiem, czasem sama służyłam pomocą. Cały proces tworzenia jest ciekawy. Wprowadzanie się w stan skupienia, ulubiona herbata na biurku, odpowiednia muzyka. Nadine zamyka drzwi i jakby przechodziła przez drzwi magicznej szafy, ucieka do swojego świata opisując losy napotkanych tam bohaterów... To jest jej czas i nikt jej tego nie odbierze.

 Obiecuję Wam, jeszcze o niej usłyszymy. I będziemy stać w kolejce po autograf, już ja się o to postaram. Hmmm.... to znaczy Wy będziecie stać w kolejce. Ja już mam nie jeden.

 Pozdrawiam, S.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz