czwartek, 22 listopada 2012

Akademia Przyszłości


 Prowadząc tę rozmowę, jestem zmuszona zapisywać wszystko w zawrotnym tempie prosto na komputerze. Mój uwielbiony notatnik i długopis grzeją się tymczasem w torbie i smucą, że dzisiaj nici z zabawy w panią dziennikarkę. No cóż, w końcu uwielbiam pędzić od rana do wieczora za wszystkimi moimi „chciałabym”, jak pies z wywalonym jęzorem za piłką, nawet jakby miał paść w połowie drogi. Zauważyłam, że jak już mam wolny czas i myślę sobie, że fajnie byłoby się choć trochę ponudzić, to najzwyczajniej w świecie dostaję stanów depresyjnych i zachowuję się jakbym chciała wszystkich rozstrzelać. Dobra, jestem z premedytacją niesympatyczna do granic możliwości. W praktyce mówi się, że się nudzę, jednak po prostu potrzebuję dużej dawki zajęć, które nade mną wiszą, żeby poprawnie funkcjonować. Zrozumiałam, że moja lista rzeczy do zrobienia i zajęć chyba nigdy się nie skurczy, a jedynie będzie się powiększać, modyfikować, za pewne rzeczy będą wskakiwały inne itp. Myślę sobie jednak, że to dobrze, bo my- ludzie potrzebujemy zajęć, jesteśmy stworzeni do pracy, ale takiej, która będzie nam sprawiała satysfakcję. Chcemy czuć się potrzebni na każdym polu i do tego będzie nawiązywał dzisiejszy tekst.

 Czekam z herbatą na mojego rozmówcę, bo dzisiaj to ja przyjmuję gościa. Zabieganego gościa, który ostatnimi czasy mieszkanie traktuje wyłącznie jako noclegownię.
 Co sprawia, że jest on tak zajęty? Zapytajmy.

Moim gościem jest Kuba z Nowego Sącza. Jest liderem i tutorem w Akademii Przyszłości. Teraz. Ale skąd się wziął pomysł, żeby zaciągać się na wolontariat i pomagać dzieciom. Wiele osób pomyśli sobie, że zwariował, że do tego trzeba mieć tak dużo cierpliwości, że młodej osobie na pewno nie starczy siły i charakteru. A jednak.

Zacznijmy od początku. Rok temu, w wakacje w ręce Kuby trafiła książka Martyny Wojciechowskiej „Przesunąć horyzont”.Czytając, coraz bardziej mobilizowałem się do tego, aby wziąć się w garść i zacząć żyć, zaangażować się w coś znaczącego” opowiada. Tak, pamiętam, sama czytałam tę książkę i polecam ją każdemu, kto potrzebuje inspiracji i mobilizacji do działania. Nic innego nie potrafi tak zmotywować do zdobywania gór, które stają na naszej drodze, jak opowieść o drodze do zdobycia najwyższej góry świata, a zarazem do pokonania barier, nie tylko tych fizycznych.

 Ale wracając do rozmowy, to co mógłby zrobić? To go zastanawiało, nie wiedział za bardzo gdzie i, co najważniejsze, czego szukać. Wpadł wtedy na najprostszy sposób- wpisał w wyszukiwarce hasło „wolontariat Kraków”. Pierwszą widniejącą pozycją była Akademia Przyszłości. Przypadek, czy odpowiedni czas i pora aby zacząć coś nowego? W każdym razie zastanawianie się nad słusznością wyboru pozostawił na później. Machina ruszyła, pojawiło się zaproszenie na rozmowę i szkolenie. Początkowo jednak, jak się dowiaduję, było raczej dużo niepewności i sceptycznego nastawienia, co do całego przedsięwzięcia. Praca z dzieckiem do najłatwiejszych nie należy, a efekty też nie muszą być widoczne od razu. Wiemy wszyscy, jak łatwo człowiek się zniechęca. Nastąpił w końcu taki moment, w którym Kuba doszedł do wniosku, że to ma sens. Może nie od razu, ale po pewnym czasie zaczął obserwować efekty. Uczeń, którym się opiekował, poprawił się w nauce. To był przełom.Postanowiłem, a może nawet samo tak wyszło, że zaangażowałem się bardziej. Sukces dziecka, które było pod moją opieką, to niesamowite uczucie” przekonuje. Wtedy też został doceniony i awansował- stał się liderem, czyli osobą odpowiedzialną za swoją grupę wolontariuszy.

 No dobrze, tak pokrótce wyglądała historia mojego rozmówcy z Akademią Przyszłości. Ja jestem jednak ciekawa, jak to wygląda od kuchni. Chcę zrozumieć, na czym to polega.
 Jak wygląda praca wolontariusza? „Każdy wolontariusz ma pod opieką jedno dziecko, któremu pomaga w nauce z jednego konkretnego przedmiotu. Spotkania odbywają się raz w tygodniu” tłumaczy Kuba. „Jakim przedmiotem więc zajmujesz się Ty?” pytam. „Matematyką” odpowiada krótko. No tak, wszyscy kochaliśmy w szkole matematykę, prawda? Królowa nauk, która swoimi rządami przeraża nas od pierwszej klasy podstawówki. No dobra, mogę mówić jedynie za siebie. A moja miłość do matematyki jest dosyć skomplikowana, może dlatego więc zareagowałam tylko lekkim uśmiechem i wspomnieniem, jak to ukrywałam jedynkę ze sprawdzianu przed rodzicami.

 Wracamy do życia i do rozmowy. Okazuje się, że wolontariat w Akademii Przyszłości to nie tylko korepetycje. „Zależy nam, żeby pokazać dzieciom, że nauka ma sens i zmotywować je do działania. Nauczyć ich bycia świadomymi podejmowanych decyzji.” opowiada Kuba „Jesteśmy kimś w rodzaju doradcy, mentora. Naszym tegorocznym hasłem jest „system motywatorów zmian”.” Wolontariusze organizują również dla dzieci eventy w obrębie ich szkoły i angażują je do tych projektów. Poza tym, jeśli dzieci przejawiają zainteresowanie, np. gotowaniem, to wtedy organizowane mogą być dla dla nich warsztaty kulinarne. Rozwijane są nie tylko ich umiejętności w kwestii nauki, ale również zainteresowania i pasje.

 Zastanawiam się, w jaki sposób wybierają dzieci do programu pomocy. „Dzieci są rekrutowane przez pedagogów szkolnych. Głównie są to dzieci ze szkół podstawowych. Dzieci pochodzą z rodzin z problemami, mają kompleksy i są niepewne siebie, nie maja warunków do nauki i nie posiadają kogoś, kto mógłby im pomóc. Mogą pochodzić z rodzin wielodzietnych, niepełnych, z problemem alkoholizmu i przemocy.” Dowiaduję się, że w Krakowie od lat jest dziewiętnaście szkół biorących udział w przedsięwzięciu.

Akademia Przyszłości w Londynie


 A co takiego zrobił Kuba, że został mianowany liderem? Zaangażował się w pomoc, jako wolontariusz pomagał przy organizacji mikołajek, wyjazdu integracyjnego ze szkoły, zaangażował się w akcję „Kup indeks”. Na uczelniach prowadził krótkie prezentacje na temat działalności Akademii, udzielał wywiadu w Radiu Kraków oraz przez dwa tygodnie pracował w call center zachęcając do przyłączenia się do akcji „Kup indeks”. Jako, że z nim studiuję na jednym kierunku, muszę przyznać, że ostatnio prawie go nie widziałam, ale teraz już przynajmniej odkryłam dlaczego. Razem ze znajomymi zauważyliśmy też, że na każdym możliwym zdjęciu, w kraju , za granica Kuba pojawia się w koszulce promującej Akademię. Zastanawialiśmy się, po co? Po to, żeby umożliwić start tym, którzy w normalnych warunkach mogliby widzieć swoja przyszłość jedynie siedząc pod blokiem na ławce. Myślę, że to wystarczająco dobry powód.

 Dzisiaj odbyły się pierwsze zajęcia z nowym uczniem. „Oczywiście często zdarza się, że są wolontariusze zajmujący się jednym dzieckiem przez kilka lat z rzędu, ale ja akurat zmieniłem szkołę, a co za tym idzie ucznia również.” tłumaczy „ Mój obecny podopieczny jest w szóstej klasie. Przygotowuję go do egzaminu, staram się „szlifować” jego charakter.” A to polega również na tym, żeby trafić do takiego dziecka. Często poprzez zainteresowania, z którymi dobrze jest łączyć naukę. Dzisiaj wspólnie oglądali przegląd sportowy, wymieniali się spostrzeżeniami na różne tematy, starali się znaleźć wspólny język. Idolem chłopca jest Robert Lewandowski, marzy o tym by być jak on.

 Wolontariusze posiadają elementarz z podstawowymi zasadami. Nie dają dziecku bezpośrednich komunikatów „masz zrobić to, żeby móc być piłkarzem, a żeby być politykiem, co innego”. Ich praca polega na kształtowaniu poszczególnych cech charakteru w umiejętny sposób, tak aby całość była w stanie dążyć do zamierzonego celu, edukacji, harmonii. Robią wszystko, co mogą, aby dzieci miały odwagę spełniać marzenia. Dążą do podniesienia ich samooceny, chwalą za każdy mały sukces, aż w końcu uwierzą w siebie i w to, że mogą odnieść sukces.

 Kim lider jest dla wolontariusza? Wsparciem, pomocą w razie jakichkolwiek problemów. Służy pomocą nowicjuszom. Muszą oni uważać, aby nie zaangażować się zbytnio w życie dziecka. Mają być ich pomocą, muszą się skupiać na potrzebach i ich problemach głównie intelektualnych, a nie prywatnych, domowych.
Od dwóch lat funkcjonuje potrójny system „opiekunów”. Wolontariusz, tutor, darczyńca. Tak, o tej trzeciej osobie jeszcze nie wspomniałam. Rola darczyńcy polega na tym, że kupuje indeks dla jednego dziecka wpłacając określoną kwotę na konto. Przynajmniej raz w semestrze dostaje relację z zajęć i jest informowany o sukcesach ucznia. Funduje indeks, no tak. To nie jest taki indeks jaki możemy mieć na studiach. W indeks ucznia wpisywane są jego najmniejsze nawet osiągnięcia, sukcesy, postępy nie tylko w nauce, ale także w relacjach z nauczycielami i opiekunami.

 Jednak można się spotkać również z buntem, brakiem chęci do nauki, apatią, typowym zniechęceniem. Prawda jest taka, że im wcześniej się zacznie im młodsze dziecko, tym lepiej, ma więcej zapału do nauki i jest podatniejsze na zaszczepianie pozytywnych wzorców. Ale w Akademii trudno jest znaleźć dziecko, które nie chce i rzuca się na wszystkich, kiedy ma iść na zajęcia. Ponieważ w programie biorą udział dzieci, które chcą w nim być. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Istnieje również podprojekt- „Klucz do jutra”. Działa na tych samych zasadach, co Akademia, lecz zajęcia odbywają się z dziećmi z rodzinnych domów dziecka oraz z rodzin zastępczych. Cel zajęć oraz ich organizacja natomiast są niezmienne. W Krakowie bierze w nim udział około dziesięciu rodzinnych domów dziecka oraz rodzin zastępczych.

 Akademia Przyszłości działa w dwudziestu trzech miastach w Polsce, sprawdźcie, czy w Waszym również. Być może jest to działalność, o której istnieniu nie do końca wiedzieliście, bądź jej nie rozumieliście, ale to jest to, co spełni Was i marzenia dzieci.

Pozdrawiam, S.

5 komentarzy:

  1. Dzięki za ten wpis! :) Akademia Przyszłości to dzieci - nieoszlifowane diamenty, wolontariusze - ludzie z pasją i darczyńcy -ludzie o wielkim sercu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co dziękować :) Opisywać takich ludzi z takimi celami to sama przyjemność.

      Usuń
  2. W życiu nie pomyślałabym, że takie coś w ogóle istnieje. To musi być niesamowite uczucie przyczyniać się do czyjegoś szczęścia. Kuba z Nowego Sącza to bardzo ciekawa postać i mam nadzieję, że jeszcze nie raz pojawi się w Twoich rozmowach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście ta ciekawa osoba pojawi się jeszcze nie raz o ile wyrazi chęci do rozmów :)
      P.S. Na tym właśnie mi zależy, aby pokazywać, że są rzeczy, o których nie mamy pojęcia sprawiające, że to, co robimy znaczy więcej.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń